
-Dlaczego mnie nie zabijasz?
-Bo nie zamierzam.
-Ale zabiłaś tych agentów na Antarktydzie...
-Umarli z zimna… Czy czegoś takiego.
-Bo nie zamierzam.
-Ale zabiłaś tych agentów na Antarktydzie...
-Umarli z zimna… Czy czegoś takiego.
Zabieram się teraz za dziwny film i mówiąc dziwny, mam naprawdę wrażenie, że użyte
słowo jest na swoim miejscu. D.E.B.S. to akcjomedia
wydana w 2004 roku, w rok po krótkometrażowym pierwowzorze o takim samym
tytule.
Brzmi podejrzanie? O tym za
chwilkę, koniec końców, w porównaniu do krótkiego metrażu, zwiększono budżet z
20 000 do 3 500 000 dolarów (175 razy więcej), oraz pokuszono się o remont
niemalże całej ekipy.
A więc o samych dziewczynach,
w polskim tłumaczeniu, mówi się debki.
Wygrały one casting, odpowiadając
odpowiednio na pytania na egzaminie maturalnym (ciekawym jest to, że
są to pytania… zamknięte), dostając niepowtarzalną szanse na łapanie
przestępców i typów spod ciemnej gwiazdy.
![]() |
Amy to ta blondynka |
Z czterech debek najbliżej poznamy Amy. Pisze ona pracę
semestralną na temat Lucy Diamond, znanej kryminalistki, granej przez rozpoznawalną
ze Szybkich i Wściekłych Jordane Brewster. Przypadkiem ich losy splatają się (w
zasadzie dobrze powiedziane: splatają)
w sposób taki, że dziewczyny wpadają sobie w ramiona, zawiązując ze sobą bliższą
przyjaźń. Tak, mowa tu o przyjaźni w
myśl organizacji POWER UP. Wszystko oczywiście wbrew głównemu założeniu D.E.B.S., a więc nie zadawaniu się z
nieprzyjacielem.
Opisałem właśnie główną oś
fabuły, być może brzmi to normalnie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Przełożeni
tej czteroosobowej grupy pojawiają się jako hologramy, wokół domów widzimy
magiczne bariery. Lucy Diamond ma wyposażenie, którego zapewne nie powstydziłby
się Inspektor Gadżet, a strzelaniny i napady przeprowadzane są tak obojętne,
jakby chodziło o podniesienie wieku emerytalnego. Zwróćcie uwagę na scenę
napadu na bank. Takiego chilloutu nie widuje się nawet na molo w Sopocie. Ale
to jest jeszcze niczym. Poniżej macie pokazane jak szpiegowany jest podejrzany:
I tak właśnie ten film
powinien on być traktowany, jako lekka w odbiorze komedia z paroma wstawkami
kwalifikującymi ją do sci-fi/mindblown. Historia sprawia wrażenie w miarę
poważnej, lecz sposób jej ukazania odbiega od poważnego, co dosyć ciężko na
początku wyczuć. Styl w jakim jest kręcony przypomina cos w rodzaju komiksu.
Przyznam się szczerze- nie wiem, czy ma to jakiś związek z komiksowymi korzeniami tego
tytułu. Ujęcia są miękkie, nawet
spotkać można kilka efektów komputerowych.
Obsadę aktorską, ratuje Jordana
Brewster, która paradoksalnie pomimo bycia de
facto główną bohaterką, nie pojawia się nawet na okładce… Reszta ludu jest albo całkiem nieznana, albo
przejmuje
przeciętność od przeciętnej większości (vide Devon Aoki, której rola niestety
sprowadza się wyłącznie do palenia papierosów, wyganianiu z pokoju jakichś
facetów i mówienia angielsko-azjatyckim engrishem)
Ocena naszego filmu zależeć
więc będzie od podejścia do sprawy. Jeśli zrobimy to w 100% na poważnie, nie
będzie ona odbiegała od internetowej średniej- a więc 5 na 10, według
uśrednionych notowań. Jeśli damy mu szansę- ja bym stawiał raczej na 7/10. A
więc bez szczególnej rewelacji, ale pooglądać się da. Szczególnie Jordane
Brewster…
*oglądalnowalność (coś jak grywalność, tylko że dla filmu): 6
*klimat:7
*bohaterowie:6
*dźwięk:6
*wizualnie:7
*moje prywatne odczucia:7
----------
a więc łącznie: 6,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz