16.07.2013

Ghost in the Shell

-Nie znajdziecie moich zwłok, ponieważ aż do tej chwili nigdy nie miałem ciała.

          Bycie inspiracją dla trylogii Matrix- niewiele filmów posiada równie dobrą rekomendację, co adaptacja mangi Masamune Shirowa- Ghost In The Shell. Czy świętując swoją pełnoletność (1995- to już prawie dwie dekady!) to niezwykłe uniwersum dojrzało, czy może się zestarzało?
           Tematycznie okazuje się nadzwyczaj aktualne- korporacje sięgają do wyżyn technologicznych i antropogenicznych możliwości, a rzeczywistość w roku 2029 opiera się niemal wyłącznie na technologii, komputerach, oraz sztucznej inteligencji.
Manipulowanie wspomnieniami, ciała służące jako narzędzia, które można wymienić w razie potrzeby- to chleb powszedni mieszkańców miasta będącego Hong-Kongiem przyszłości. Wszystkie te nowinki są bardzo dobrze wpasowane w obraz miasta, ponadto, jak to powszechnie bywa w Azji, towarzyszą im tradycyjne elementy, jak chociażby drewniane łodzie snujące się po wąskich kanałach, czy szary tłum z drewnianymi koszami i plastikowymi wiadrami z wodą poruszający się po brudnych ulicach metropolii.
    Aż tu nagle swobodnie pojętą sielankę przerywa pojawienie się Władcy Marionetek; definiowany jest on jako najniezwyklejszy haker w historii. O jego pojmanie walczą dwie policyjne sekcje, szósta i dziewiąta, natomiast w tej drugiej służy główna bohaterka, major Motoko Kusanagi. Mogę chyba użyć słowa ,,słynna’’, major Motoko Kusanagi.
Viggo Mortensen
Oczywiście nie jest to nawet fragment fabuły, jest ona dużo bardziej dopracowana niż wynika to z dwuzdaniowego akapitu, lecz to nie na niej chciałbym się skupić, by nie psuć nikomu odnajdywania się w jej strukturze. Zaznaczyć należy, iż jako całość jest bardzo zwarta i garściami czerpie z najlepszych tradycji manganime, tj. zwartość, zdecydowanie w prowadzeniu narracji, wschodni minimalizm połączony jednocześnie z doskonałym ukazanie istotnych elementów . 
Hołd należy się także bajecznie przyjemnej dla oka kresce anime z wczesnych lat dziewięćdziesiątych. I te komputerowe wstawki! Aż przypominają się czasy pierwszego Playstation i nieśmiałe wchodzenie w trzeci wymiar. Wizualnie GITS to prawdziwy ogród Eden, a słodycz aż pieści nasze zmysły wydostając się wzorem fabuły się za ekran- raz sennie i ospale, by naraz przeobrazić się w dynamizm.
Zgodnie z Wikipedią, muzyka we filmie to ,,perkusja i żeńskie chóry’’; mi jednak kojarzy się najbardziej z adaptacją In The Air Tonight w Miami Vice, w której bohaterowie serialu jadą w niemal milczeniu Ferrari Daytoną, mijając oświetlone neonami ulice ciemnego i mrocznego miasta. Podobne sceny z podobnymi ujęciami uświadczymy i tu, co traktuję jako duży plus. Klimat jest naprawdę imponujący co widać po sukcesie Matrixa.
                Mogę szczerze i bez wyrzutów sumienia zachęcić do zapoznania się z tym wyjątkowym tytułem. Z pewnością zaskoczy niejednego z was.



*oglądalnowalność (coś jak grywalność, tylko że dla filmu): 9
*klimat:9
*bohaterowie:8
*dźwięk:8,5
*wizualnie:8,5
*moje prywatne odczucia:9
----------
a więc łącznie: 8,7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz