A teraz film pod wieloma względami niezwykły i wyjątkowy. Nie oszukujmy się- w ciągu dziewięciu minut nie da się uratować świata, odnaleźć zaginionej rodziny, czy przedstawić historię czyjegoś życia. Można jednak przeprowadzić szkolenie obsługi wózka widłowego, a raczej- uczestniczyć w pierwszym dniu jego praktycznego użycia. Czas więc założyć kask i jedziemy.
Wszystko świetnie, gdyby nie
fakt, iż Klaus jest niezwykle pechowym człowiekiem, chodzącym przykładem
istotności zachowania bezpieczeństwa podczas pracy. Zaczyna się niepozornie- ot
zwykłe podejście współpracownika pod jadący wózek- skończyło się na strachu.
Wtem, nadchodzi prośba kolegi o podniesienie, celem dosięgnięcia czegoś
spoczywającego zbyt wysoko. Po drabinę się iść nie chce, a tu idealna wręcz
pomoc jest tuż na wyciągnięcie ręki… No i się porobiło.
Dalej, niczym w rasowym
horrorze spirala wypadków zaczyna się rozkręcać. Przy tej długości, naprawdę
ciężko jest mówić cokolwiek, by nie przekazać istotnej dla fabuły treści, zaznaczam
jednak, że jest ona niepozorna i może z powodzeniem zaskoczyć większość z was.
Wprawdzie zaraz po połowie już wiemy, że coś
tu jest nie tak z tym szkoleniem, ale dalszy ciąg wynagradzają nam bardzo
dobrej jakości efekty specjalne, których nie powstydziłby się niejeden
dreszczowiec.
Film wygrał wiele nagród na
licznych festiwalach, koszt nakręcenia jednej minuty wynosił średnio 10 tysięcy
euro, a co ciekawe… doczekał się nawet edycji Blu-ray! Co równie niezwykłe,
edycja ta zawiera… 120 minut dodatków. Gdyby to samo zrobić ze zwykłej długości
obrazem, trwały by one 180 godzin.
Historia
Klausa przypomina swoją konstrukcją i doznaniami klasyczny horror- mamy niepozorny wstęp, powoli rozwijające się
rozwinięcie i koniec, gdzie strach ustępuje miejsca akcji i krwawej jatce. A to
wszystko zawarte w 9 minutach! Niemiecki majstersztyk.
*klimat:8,5
*bohaterowie:7
*dźwięk:8
*wizualnie:8
*moje prywatne odczucia:8,5
----------
a więc łącznie: 8,2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz